Polonia Warszawa przełamuje złą passę, ale bardziej w stylu Smalca niż Pawlaka


Z dołka formy wychodzi Polonia Warszawa, ale noty nie będą za wysokie

20 października 2024 Polonia Warszawa przełamuje złą passę, ale bardziej w stylu Smalca niż Pawlaka
Agata Sejdak

Oba zespoły przed październikową przerwą reprezentacyjną doznały dwóch porażek. Dla obydwu trenerów, którzy przyszli w trakcie sezonu, była to doskonała okazja do tego, by spokojnie popracować i poprawić mankamenty. Z pojedynku z GKS-em Tychy zwycięsko wychodzi Polonia Warszawa, ale przed trenerem Pawlakiem jeszcze sporo pracy, bo to zwycięstwo bardziej pasowało do schyłkowego stylu poprzednika niż obecnego szkoleniowca.


Udostępnij na Udostępnij na

Gospodarze pomimo ostatnich dwóch porażek zdawali się być w ciut lepszej pozycji. Nawet jak ostatnio rozmawialiśmy z Michałem Grudniewskim, to czuć było w jego słowach wiarę w umiejętności drużyny i to, że gorzej już niż na początku sezonu być nie może. Tymczasem w Tychach Artur Skowronek jako nowa miotła nie dość, że nie poprawił ataku, to jeszcze rozklekotał obronę.

Zjawiński wykorzystuje karnego po faulu na nim

Początek potwierdzał powyższe słowa. W polu karnym tyszan nieprzepisowo został sfaulowany Łukasz Zjawiński. Grzegorz Kawalko po chwili namysłu wskazał na wapno. Poszkodowany wziął sprawy we własne ręce i pewnie pokonał Marcela Lubika.

Tyszanie może i zdołali narzucić warunki gry, ale czy byli niebezpieczni? Powiedzmy tak: większe zagrożenie stwarzał sam bramkarz Polonii, który musiał na raty łapać słaby strzał głową Daniela Rumina. Potem nie sparował piłki, która na jego szczęście minęła bramkę. Ale jak to w powiedzeniu…

Jakub Lemanowicz pomaga gościom wyrównać

Do trzech razy sztuka, bo to właśnie Jakub Lemanowicz okazał się tym, który podał pomocną dłoń zespołowi ze Śląska. Bramkarz wyszedł z bramki, by złapać proste dośrodkowanie z lewej strony. Tymczasem brak komunikacji z Michałem Kołodziejskim sprawił, że obaj zawodnicy się zderzyli i piłka spadła w pole karne. To otworzyło autostradę do zdobycia gola dla Tobiasza Kubika, który nie miał problemów z umieszczeniem piłki w pustej bramce.

To była Polonia Warszawa Mariusza Pawlaka? Bo wyglądała raczej na tę Rafała Smalca

Zasłużona strata gola gospodarzy, bo ci grali słabiutko. „Duma Stolicy” była strasznie nieporadna. W obronie warszawianie byli bojaźliwi, jedynym pomysłem było wywalanie piłek w pomidory, a z przodu jedynym pomysłem była długa laga na Łukasza Zjawińskiego albo piłka na Daniego Vegę. Było już na tyle źle, że na trybunach zaczęły się uwagi na temat gry zespołu, która za bardzo zaczęła przypominać tę z czasów trenera Smalca. Takie uwagi nie były dalekie od prawdy, na Polonię po prostu niełatwo było patrzeć. Rękę trenera Pawlaka trudno było dostrzec w tym chaosie.

Sędzia Grzegorz Kawalko też nie pomagał

Końcówka połowy zrobiła się brzydka. Najpierw Ernest Terpiłowski skosił bramkarza gości, a potem Mateusz Hołownia przy wślizgu ostro trafił w Daniego Vegę. Grzegorz Kawalko sypał kartkami jak niegdyś śnieg w grudniu, ale naszym zdaniem (i nie tylko) takie ochocze karanie tylko nakręcało złą atmosferę. O to zresztą po meczu miał trochę pretensji trener Pawlak.

– Za dużo żółtych kartek […], natomiast powinna być ewidentna druga żółta kartka dla Hołowni. Jeśli rozdajemy kartki, ja też dostałem, przyjmuję to na klatę, ale nie ma zastawiania się, czy dajemy czy nie dajemy. Inaczej ten mecz by wyglądał, bo ja uważam, że po naszej stronie, jeśli byłaby taka sytuacja, to pewnie byśmy kończyli ten mecz w 10. Myślę, że dla wszystkich to jest trochę przemyślenie, czy warto tyle kartek dawać w pierwszej połowie, bo w drugiej połowie tak naprawdę to już były epizody.

Tychy dziś grały z głową

Przy tej okazji trzeba oddać tyszanom, że w porównaniu z poprzednimi spotkaniami prezentowali się naprawdę dobrze. Notorycznie nękali Nikodema Zawistowskiego i trzeba przyznać, że tym razem ich próby ataku miały ręce i nogi. Bez problemu omijali pressing Polonii, potrafili skutecznie zagrać na jeden kontakt i przyspieszyć akcję. Czyżby trenerska ręka Skowronka zaczęła działać?

Łukasz Zjawiński razy dwa

Może i tak, ale pewne grzechy pozostały te same. Druga połowa także stała pod znakiem dominacji przyjezdnych, a gospodarze mieli problem ze wszystkim, co związane z piłkarskim fachem. Jednak tyszanie chyba zbyt pewnie poczuli się na boisku. Chcąc iść po drugiego gola, mocno odsłonili tyły, co skwapliwie wykorzystali gospodarze. Prostopadłe zgranie Oliwiera Wojciechowskiego do Daniego Vegi, który wraz z najlepszym tego dnia zawodnikiem Łukaszem Zjawińskim stanęli przed kontrą dwóch na jednego. Obydwaj zachowali zimną krew – Hiszpan dograł, a napastnik z zimną krwią ponownie wyprowadził „Czarne Koszule” na prowadzenie.

Znów ta defensywa

Problemem tyszan była fatalna ofensywa, na którą składało się ledwie pięć goli. Sytuacja nie uległa poprawie, a co gorsze, znacząco obniżył się poziom defensywy. Artur Skowronek jako trener tyskiego zespołu rozegrał ledwie siedem spotkań i już stracił 15 goli! Przeciwko Polonii też kosztowało go to punkty, co podkreślił na konferencji.

– Uważam, że zagraliśmy naprawdę dobry mecz. Myślę, że tak na gorąco, gdyby ten mecz skończył się z naszej perspektywy nawet remisem, bylibyśmy niezadowoleni, a wracamy do domu nawet bez jednego punktu. Uważam, że drużyna zrobiła naprawdę dużo z nastawieniem na zwycięstwo.

– Stworzyliśmy sporo różnorakich sytuacji, ale zabrakło czegoś w tym polu karnym, żeby je finalizować, a z drugiej strony popełniliśmy też dwa takie błędy, jeden skończył się szybkim rzutem karnym, a drugi to nie zabezpieczyliśmy odpowiednio kontrataku. Również błędy indywidualne, techniczne spowodowały, że Polonia wcisnęła tego drugiego gola.

Zgadzamy się z prognozą trenera co do przyszłych wyników zespołu, o ile podtrzyma taką grę. – Uważam, że ta drużyna odbija się i jeżeli będziemy tak funkcjonować, dołożymy jeszcze więcej w polu karnym przeciwnika i będziemy bardziej rozważni w takich stykowych sytuacjach, które dzisiaj miały miejsce, gdy Polonia strzeliła gola, to jestem o tę drużynę spokojny.

Polonia Warszawa zwycięska, ale do poprawy sporo

Niedzielna wiktoria oznacza, że Polonia Warszawa już poprawiła bilans domowych zwycięstw z ubiegłego sezonu (wtedy wygrała takowych meczów ledwie dwa). Niemniej do zachwytów nam daleko. Tyszanie mają czego żałować, bo uczciwie rzecz biorąc, zasłużyli na co najmniej punkt. Przed Arturem Skowronkiem jeszcze sporo pracy, ale jakiś punkt zaczepienia jest.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze